Przyszedł Nowy Rok. Zimny, słoneczny i cichy. Umilkły śpiewy i odgłosy petard, zwierzęta mogły zapaść w końcu w sen. Zawsze na początku roku obiecujemy sobie różne rzeczy: teraz, albo chwilę wcześniej, albo tuż po. Z jakiegoś powodu data, czas i okoliczności mają być szczególne, wyjątkowe a działania podjęte z tego poziomu symboliczne. Motywacja i nowe perspektywy są chyba dwoma słowami nadużywanymi w ostatnim dniu starego roku i pierwszym tygodniu nowego. Jak konie w boksach szykujemy się do startu, a najlepszym środkiem dopingującym staje się magiczne zaklęcie: „żeby było lepiej”. Ze względu na chęć towarzyszenia Wam w różnych momentach Waszego życia, dzielimy się kilkoma wskazówkami, które być może wywołają w Was uśmiech lub uczucie lekkiego zawodu, ale mogą też pomóc Wam w innym, ciekawszym podejściu do roku 2016, który właśnie leciuchno poziewuje po przebalowanej nocy. I zapewne nie pił tylko mleka;-)
1. Na początek kilka faktów. Otóż, Drogi Czytelniku, wiemy że o tym wiesz, niemniej starasz się nie pamiętać, ale data końca starego roku i początku nowego jest umowna. Tak samo jak kalendarz, z którego korzystamy. Inne kultury obchodzą swój nowy rok w innym czasie, wedle tradycyjnych kalendarzy. Na pewno słyszeliście o Chińskim Nowym Roku (przełom stycznia i lutego); irańskim przypadającym na równonoc wiosenną, czy tradycjach kościoła grekokatolickiego i prawosławnego, na żydowskim Rosz ha-Szana bynajmniej nie kończąc. Co by to oznaczało? Optymista powiedziałby zapewne, że czego nie załatwi i nie dokończy 31 grudnia to zdąży, bo okazji wiele. Pesymista poczułby zwątpienie w sens końców, początków, świętowania, wydawania pieniędzy, radosnego oczekiwania i właściwie zacząłby lokować fundusze w dobry marmur na nagrobek, bo to co jest pewne, to śmierć. Gestaltysta natomiast, a więc i my, mówi: tyle możliwości!!! Możesz kończyć kiedy chcesz i zaczynać to co chcesz, kiedy chcesz. Możesz to zrobić wraz z dowolną wspólnotą na świecie, aby zwiększyć energię swoich pragnień, a możesz poszukać takiej daty sam: jakiejś wyjątkowej, szczególnej i magicznej właśnie dla Ciebie. Cokolwiek wybierzesz i cokolwiek postanowisz ważne, żeby było Twoje. Nie ograniczaj chęci zmian do jednego tygodnia w ciągu roku, nie szukaj też zmian na siłę. Jeśli to ich czas – one przyjdą, a jeśli nie – doświadczaj i smakuj tego co się dzieje w Twoim życiu w tym konkretnym momencie.
2. Słuchaj Posłańca Swego jako Głosu ale Drugiego. Często w filmach, literaturze, ale i w życiu pojawiają się ludzie bądź istoty, które przekazują nam wiadomości. Nazwaliśmy ich Posłańcami. Czasami wyciągają do nas rękę w najmniej spodziwanej sytuacji, a czasami jesteśmy tylko światkami ich działania czy obecności. Pytacie nas często czy to iskry Waszej Intuicji, która mówią Wam wprost co macie zrobić, komunikaty od Waszej podświadomości, głos Boga. Odpowiadamy: być może czasem tak jest. Ale jeśli macie do czynienia ze zwykłymi ludźmi a nie Osobnikami wokół których roztacza się delikatna poświata i cudowny zapach (a nawet wtedy), sugerujemy pierwej, zanim polecicie za jego/jej słowami i radą rozważyć co następuje: na ile ja naprawdę chcę to zrobić? Na ile to jest moje? Pamiętajcie proszę, że najlepsze nawet rady są tylko sprawdzonymi rozwiązaniami tej strony, która je daje a nie Waszymi. Mogą być doskonałe, ale wcale nie być Waszym i najlepszym rozwiązaniem. To Wy jesteście ekspertami od swojego życia. I znacie odpowiedzi, nawet jeśli się Wam bardzo nie podobają.
3. Znaki i symbole znaczą tyle ile znaczą. Podobnie jak z nowym rokiem: to my nadajemy znaczenie znakom i symbolom. To nasz umysł decyduje czy coś będzie dla nas wspierające czy niewspierające. Jak piątek, 13-tego. Dla kogoś pechowy, dla Magdy szczęśliwy. Czemu? Bo się wtedy urodziła;-)Dlatego dobrze jest pracować ze swoim Umysłem, szukać i budować wspierające nas przekonania (polecamy do tego celu doskonałą metodę do samodzielnej pracy jaką jest RTZ). Do tych przekonań tworzyć kontekst, tło wzbogacone o zapachy, smaki, wspomnienia, drobne talizmany. Nie próbujemy Wam wmawiać, że możecie w ten sposób osiągnąć wszystko co chcecie. Byli już tacy, co zarobili miliony na książkach o tym, i śmiemy twierdzić że nieco bezzasadnie. Ale możecie osiągnąć sporo, nie tworząc ze swojego Umysłu małego, wrednego sabotażysty, który na każdym kroku powtarza Wam, że się nie uda, poza tym ma złe przeczucia i o, no właśnie jeszcze ta data, ten sklep, w którym kiedyś kupiłem zepsute pinezki, a i awaria. Ha! awaria kiedy właśnie Jurek stał obok mnie. Tfu! Tfu! Tfu!
Jeśli już chcecie czytać znaki, które się pojawiają stosujcie racze techniki pustego dojścia niźli przekonania ograniczające. Dobrym przykładem takiego podejścia jest nasza koleżanka Aneta, która w pewnym miesiącu straciła wszystkich podnajemców dużej powierzchni w Krakowie. Zamiast mówić, że to zły znak powiedziała: Oooo, to naprawdę ciekawe na co się tworzy ta przestrzeń. Dzisiaj w tym miejscu jest szkoła jogi.
A tak na marginesie, co widzicie na zdjęciu do tego wpisu? Bo my znak nieskończoności niesiony przez dwa anioły;-)
4. Rozpamiętywanie zabiera energię i nic więcej. Na przełomie roku jesteśmy mistrzami rozpamiętywania tego co było, tego co nie wyszło, tego co bezpowrotnie utracone. Analizujemy swoje zachowania, decyzje i wpadki. Warunkujemy, wzdychamy: gdyby tylko, żebym wiedział…
Posłuchajcie: gdybyście wtedy, w tamtym czasie mogli (mieli gotowość, możliwości, energię, odwagę, siłę), żeby postąpić INACZEJ niż postąpiliście to WŁAŚNIE TAK BY SIĘ STAŁO. Teraz z perspektywy widziecie inne możliwości, bo uwaga!!! jesteście już inni. Bogatsi o to i inne doświadczenia, starsi (o tydzień, dzień, rok), w innym miejscu i czasie. Możecie się skupiać na tym czego nie zrobiliście wtedy i zaprawdę powiadamy Wam, tak już zostanie na wieki, albo możecie zacząć się zastanawiać nad tym co jest do zrobienia teraz. To co było można pamiętać, aby postępować inaczej; można sobie wybaczyć lub przeżyć po tym żałobę. Można zadośćuczynić jeśli to możliwe. I pójść dalej. Bo Droga czeka i wymaga tej całej energii, którą zostawiacie w przeszłości.
5. Każdy zobaczy tylko tyle ile może. Często w nowym roku mamy nadzieję, że nie tylko my zobaczymy to co jest do zobaczenia czy do zmiany. Liczymy na to, że nasze otoczenie, bliscy doznają wglądu, zrozumieją, przeproszą, ulegną logice argumentowania. Nic bardziej mylnego. Każdy z nas zaczyna nowy rok na własny rachunek i zobaczy tylko tyle, na ile jest gotowy. Styczeń, luty lub kwiecień nic w tej mierze nie zmienią. Byliśmy ostatnio na bardzo miłym spotkaniu towarzyskim, gdzie większość stanowili wegetarianie i weganie. Większość, ale nie wszyscy. W pewnym momencie jeden z Uczestników powiedział tak: „ten wegetarianizm to taka nowa moda. Ludzie jedzą tylko te sałatki i sałatki. No ileż można”. Na stole, wypchanym do granic możliwości stały weganskie pasztety, pyszne sycące pasty, ciepłe parujące warzywne leczo i orkiszowa pizza. Po sałatkach ani śladu, chociaż ta osoba wiedziała tylko to. Już rozumiecie?
6. Żeby było lepiej? Ale po co? Świętuj to, co już jest. I na koniec chcieliśmy Was namówić, żebyście zamiast sobie życzyć żeby było lepiej, zaczęli celebrować i cieszyć się tym co jest. Może to co jest, jest wystarczająco dobre, może wcale nie musi być lepsze? Dla nas ten rok z Wami był wspaniałym, wyjątkowym doświadczeniem.Czasami trudnym, ale ważnym. Patrząc wstecz, wcale nie chcemy innego, lepszego roku. I mamy nadzieję, że Wy też.

Tego Właśnie Życzymy Wam, Magda i Jerzy z KrkUff!! Filozofia Życia

 

IMG_6963

Dzisiaj Wigilia.
Przyszły święta, tym razem słoneczne, bezśnieżne i ciepłe. Najwyraźniej takich właśnie potrzebujemy. Do czego? Żeby odpuścić, zacząć się śmiać z samych siebie a za wysokie oczekiwania spakować na strych albo do piwnicy. Można je też wysłać w paczce do mniej lubianych znajomych. Może właśnie takich świąt potrzebujemy też do tego, żeby zacząć się cieszyć drobnymi chwilami, tym co teraz i tutaj, odnajdywać pozytywy zamiast negatywów, kolory w szarościach i ważne informacje w emocjach (różnych), które napływają teraz do nas szeroką falą.
To, na czym koncentrujemy naszą uwagę dostaje energię i moc. Jeśli koncentrujemy się na braku, wzmacniamy brak, niedobór, nieszczęście. Karmimy je jak sikorki za oknem. Jeśli myślimy o rzeczach dobrych, potrzebnych, pożądanych to zyskują one większą szansę na realizację i to realizację przez duże R.
Uśmiechu, Radości, Przestrzeni na emocje, Bycia ze sobą i z innymi oraz Marzeń, które zaczną zmieniać Świat na lepszy!!!

Wesołych świąt życzy Magda i Jerzy z KrkUff! Filozofia życia

IMG_6967

Po co Ci praktykowanie ciszy? Zebyś mógł bardziej doświadczać siebie i świata. Odkrywać na ile przekonania, historie rodzinne, automatyczne reakcje utrzymują Cię w strefie komfortu. Usiądź: na ławce, na murku, na przystanku z którego codziennie rano jedziesz do pracy. Usiądź ot tak, bez przyczyny, starannie dbając o swoje ciało, dopytując je czy jest mu wygodnie. Albo idź. Idź na spacer, który potrwa nie wiadomo ile i zaprowadzi Cię nie wiadomo gdzie. Pozwól się prowadzić stopom, rękom, oczom, zmysłowi powonienia. Zaciekawiaj się barwami, zapachami, rysunkami na murach, światłem sączącym się z okien parteru. Jak Ci jest, co się z Tobą dzieje?

Nie włączaj muzyki, nie bierz ze sobą Przyjaciela. Idź swoją drogą lub obserwuj drogę innych. Bądź tym, który doświadcza wszystkiego na nowo.

Możesz też zostać w domu. Wprowadzić ciszę za drzwi swojego mieszkania. Pozwolić aż zacznie brzęczeć. Nic nie rób, obserwuj. Prawdopodobnie za kilka chwil pojawią się pierwsze sygnały niepokoju. Umysł będzie się wiercił i proponował różne alternatywy. To będzie ciekawy moment, właśnie ujawniają się Twoje mechanizmy unikania kontaktu, tym razem z samym sobą. Więc uśmiechnij się do swojego umysłu i zapytaj: o czym jest ten niepokój? Po co właśnie teraz koniecznie miałbym włączyć telewizor, radio, zadzwonić, sprawdzić społecznościowe media? Dlaczego akurat w tym wyjątkowym momencie pragnę robić pranie, sprzątać, poczytać książkę, którą odłożyłem pół roku temu na półkę. Skąd tyle myśli o mojej dziewczynie, byłym mężu, dziecku, sąsiadce, którą wczoraj mijałem na klatce? A może czujesz głód, pragnienie? A może nagle jesteś senny. Lub koniecznie teraz na głos chętnie wykrzyczałbyś Pani w sklepie, że jest ślamazarna?

Cokolwiek masz ochotę zrobić, nie rób nic. Pozwól na to, aby przyszły do Ciebie emocje, te pod spodem, te pod pianką która je codziennie tłumi. Pytaj: skąd jesteś? Po co jesteś? Potraktuj je jak ważnych sprzymierzeńców. One właśnie teraz mają szansę do Ciebie przemówić.

Sprawdź gdzie te emocje najbardziej czujesz w ciele. Czego potrzebuje Twoje ciało? A czego potrzebujesz Ty?

Pozostań ze sobą sam na sam kolejną godzinę lub dwie. Możesz zapisać swoje odkrycia albo po prostu je zapamiętać. Podziękuj sobie za to cenne doświadczenie.

Wracaj do ciszy jak najczęściej. Pamiętaj że jak powiedział Thomas Carlye “Cisza jest żywiołem, w którym for­mują się rzeczy wielkie. “

 

tekst: Magda Skomro KrkUff! Filozofia życia

Spróbujmy popatrzeć na praktykę asan w kontekście utrzymywania lub pozbywania się iluzji z naszego życia.
Między wizytami w centrach Jogi, medytacjami i satsangami bierzemy udział w różnych wydarzeniach: spotykamy się z przyjaciółmi, świętujemy awanse w pracy, opłakujemy rozstania, robimy zakupy, gotujemy. W każdej chwili dokonujemy wyborów, które mają wpływ na nasze samopoczucie,zdrowie, emocje, na to jak funkcjonuje nasz świat.
Potem przychodzimy na zajęcia, kładziemy się na macie i oczekujemy, że wszystko będzie jak zwykle: że pozycje stojące będą silne i niezachwiane, pozycje odwrócone łatwe i lekkie a pozycje równoważne stabilne i harmonijne. Jeśli dzieje się inaczej: jeśli w staniu na głowie chwiejemy się jak osika, a w kruku próbujemy nosem zbadać strukturę podłogi zaczynamy się irytować a nawet krytykować. Jesteśmy z siebie niezadowoleni, dajemy temu wyraz litanią narzekań i rzucamy się w stronę Nauczycieli z pytaniem: dlaczego tak mam, co robię źle, albo z pretensją: ale przecież ja to już umiałem/umiałam. Za każdym razem oczekujemy tych samych rezultatów a nawet lepszych, chwilowo zapominając że hatha joga nie jest treningiem kondycyjnym ani nawet zestawem do rehabilitacji (chociaż rzecz jasna może być do nich wykorzystywana) a metodą służącą poznaniu siebie: siebie względem nas samych i względem tego co uważamy za naszą rzeczywistość. Jeśli pójdziemy krok dalej w tym myśleniu, przypomnimy sobie, że asany mają za zadanie pracować ze wszystkimi powłokami naszego ciała, nie ograniczając się jedynie do jego fizyczności.
Oznacza to, że to kim jestem i to co robię w ciągu dnia przejawia się w mojej praktyce, uważności, wytrzymałości, zdolności do koncentracji.
Wykonując tą samą asanę w różnych okresach życia, będziemy jej doznawać w inny sposób a jeśli zaczniemy siebie baczniej obserwować zauważymy, że różne aspekty tej samej pozycji wychodzą na pierwszy plan. Mogą też pojawić się nowe. Trudności w wykonywaniu poszczególnych asan będą miały przełożenie na trudności, których doświadczamy w naszym życiu. Wejście w praktykę z nakierowaniem na pełną akceptacji obserwację siebie pozwala rozpoznać źródło problemu, który pojawił się w innym obszarze naszego życia a nawet go uzdrowić. Pracując z sobą w asanie pracujemy z naszymi wewnętrznymi konfliktami i ograniczeniami, które projektujemy na zewnątrz i budujemy z nich naszą rzeczywistość.
Wewnętrzne pogodzenie sprzeczności, osiągnięcie porozumienia przejawia się w bardziej harmonijnej praktyce i w zmianie w postrzeganiu świata.
To właśnie dlatego praktykującego hatha-jogę nazywa się „znającym zasłony”.”Pomiędzy uczniem a rzeczywistością, pomiędzy uczniem a tym co jogini nazywają oświeceniem, stoją dwie zasłony – zasłona ciała i zasłona umysłu” (cyt. za Anatomia Hatha Jogi).
Rozpoznając je mamy szansę odnaleźć swoją prawdziwą naturę.

„Zazdrosny kocha więcej ale ufny lepiej” – Molier

Mówicie o niej niechętnie, ze wstydem. Trochę prześmiewacie albo bagatelizujecie (kto by o nią/o niego nie był zazdrosny). Czasami przychodzicie, żeby się z niej wyleczyć: muszę coś zrobić, inaczej ona/on mówi, że odejdzie.  Nadajecie jej status osobnej emocji a przypływy i odpływy zazdrości przypominają fale pustoszącego tsunami, nad którymi nikt i nic nie ma kontroli.

Czym jest tak naprawdę zazdrość? Jak ją oswoić w relacji?

Emocje złożone

Na początku warto sobie uświadomić, że zazdrość sama w sobie nie jest jednorodną emocją. To suma emocji, które się na nią składają. Mieszanka złości, lęku, ekscytacji, smutku. Jeśli zaczynamy rozbierać zazdrość na czynniki pierwsze o wiele łatwiej jest nam zrozumieć i zobaczyć jej prawdziwe  podłoże.  Oddzielenie tych emocji od wartościującej oceny (zazdrość świadczy o mojej słabości; jeśli jestem zazdrosny to na pewno ona mnie zdradza) umożliwia dotarcie do głębokich potrzeb, które dla mnie w związku są niezaspokajane. Warto zwrócić uwagę na impuls, który wywołuje zazdrość. Może to sytuacja kiedy on wychodzi sam na miasto z kolegami, a ona kolejny wieczór siedzi w domu i opiekuje się dzieckiem? A może siedzicie w milczeniu  przed telewizorem i nagle jedno z Was dostaje telefon: zmienia mu się mimika, śmieje się, jest ożywione i mimo że rozmowa jest jawna i bez podtekstów to drugie z Was czuje znajome ściskanie w sercu?

 

Zazdrość konstruktywna

Jeżeli zazdrość ma być początkiem rozmowy o tym czego potrzebujecie w związku, czego w nim brakuje, czego pragniecie, to może się okazać jednym z najważniejszych doświadczeń pogłębiających Waszą relację. Skupienie się na emocjach i potrzebach pozwala oderwać się od błędnego koła oskarżeń i litanii wypominania. Zdarzają się pary, które bardzo mocno wierzą, że właśnie brudna łyżeczka na stole, albo jego „oczywiste” i „wrogie” milczenie lub jej „foch” są powodem kłótni i nieporozumień.  Zejście na poziom emocji i potrzeb pozwala uświadomić sobie, że permanentne zaniedbywanie kontaktu, bliskości, nie branie Partnera pod uwagę wywołuje złość, smutek i niepewność związaną z przyszłością związku.

W trakcie takiej rozmowy warto jest zwrócić uwagę na język jakim opowiadamy naszemu Partnerowi o tym co czujemy. Mówienie o własnym doświadczeniu i przeżywaniu, bez wskazywania winnego palcem (to przez Ciebie tak się czuję)stwarza w rozmowie nowe możliwości i otwiera naszego Partnera na słuchanie. Zupełnie inaczej brzmi komunikat: Jest mi smutno, kiedy zostaję sama w domu, bo uwielbiam z Tobą wspólnie spędzać czas, niż komunikat: Jak możesz mi to robić i znowu wychodzić kiedy ja opiekuję się dzieckiem.

Warto uważnie wsłuchać się w słowa Partnera, który opowiada o tym jak przeżywa związek. W tej rozmowie nie chodzi o to, aby uspokajać Partnera (przecież Cię nie zdradzam) lub bronić się (jestem w porządku, nie daję Ci powodów żebyś się tak czuł/czuła). Spróbujmy spojrzeć na sytuację oczami Partnera: może nasze późne powroty z pracy, unikanie rozmów o problemach, magiczna folia chroniąca prywatność naszego telefonu sprawiają, że druga osoba w związku wątpi i nie jest w stanie nam zaufać. Stąd do splątanej ścieżki zazdrości już tylko jeden krok.

 

Zazdrość niszcząca

Kiedy mamy do czynienia z zazdrością niszczącą, toksyczną? Należą do niej wszystkie działania, które w sposób pośredni lub bezpośredni naruszają wolność osobistą drugiego człowieka lub znacząco wpływają na psychikę i emocje zarówno osoby przeżywającej zazdrość jak i tej, której ta zazdrość dotyka.

Ta zazdrość ma wiele oblicz. Od bardzo subtelnych (Och, po prostu sprawdzam od czasu do czasu jego skrzynkę pocztową i Facebooka, tak wiesz na wszelki wypadek) po śledzenie, podsłuchiwanie, przemoc. Skrajnym przypadkiem takiej zazdrości jest syndrom Otella, ale zauważamy go łatwiej bo zazwyczaj towarzyszą mu inne dysfunkcje społeczne.

Tymczasem istnieje wiele innych zachowań, które potrafimy kulturowo usprawiedliwić, a które są przejawami braku poszanowania granic drugiej osoby czy traktowania jej jak swojej własności.

Zróbcie, moi Drodzy Czytelnicy rachunek sumienia: czy zdarzało się Wam sprawdzać skrzynki mailowe, sms’y, grzebać w torebkach i teczkach Waszych Sympatii, a może dzwonić w różne miejsca i niewinnie dopytywać się o alibi drugiej osoby?

A może kiedy on lub ona wracali zadowoleni i uśmiechnięci ze spaceru, siłowni, obiadu firmowego cedziliście przez zęby: no i jak było, była lepsza/był lepszy ode mnie? A potem patrzyliście na reakcje, mnożyliście wątpliwości tak długo, aż przy kolejnej okazji Partner dla świętego spokoju zostawał w domu?

Albo szeptaliście do ucha Waszej małej pociechy: Tatuś już Cię nie kocha tak bardzo. I Mamusi też nie. I czekaliście, aż dziecko się rozpłacze i zapyta drugiego Rodzica: naprawdę chcesz nas zostawić?

Pod tego typu zachowaniami kryje się zazwyczaj bardzo duży lęk. Lęk małego dziecka, które ktoś kiedyś zostawił, porzucił, zranił lub zmanipulował. I to dziecko już jako Dorosły próbuje za wszelką cenę nie dopuścić do powtórzenia scenariusza. Chce utrzymać kontrolę.

To właśnie na terapii par to Zranione Dziecko próbuje zracjonalizować swoje zachowania. Tłumaczy: przecież jeśli mnie kocha to niech zrezygnuje z tej siłowni. Przecież wystarczy, że wszędzie będziemy chodzić razem. Jeśli nie ma nic do ukrycia, niech mi pozwala przeglądać swój telefon. Wtedy będę spokojny/spokojna.

To złudzenia. Nigdy nie będziesz, póki nie zaleczysz swoich wewnętrznych ran. I to nie Partner ma Cię uleczyć, uzdrowić. To nie od niego zależy Twoje poczucie bezpieczeństwa czy szczęścia. Musisz tego poszukać sam. Dobra wiadomość jest taka, że to możliwe.

Co na to terapia

Terapia rozumiana jako dowolny rodzaj pracy ze specjalistą (mediator, terapeuta, coach)naprawdę może pomóc: parom , które szukają wspólnego języka dostarczy odpowiednich narzędzi do mądrej i empatycznej komunikacji; osobom noszącym w sobie Zranione Dziecko pozwoli nakarmić demony przeszłości i zacząć powoli budować świat, w którym sami są sprawcami swojego szczęścia. Ale pamiętajmy o tym, że terapia to proces i jednorazowa konsultacja być może coś nam pokaże niemniej problemu nie rozwiąże. A już na pewno żaden terapeuta nie zrobi tego za nas.

Możemy poszukać wsparcia w naszym środowisku:  u mądrych przyjaciół, autorytetów, w naszej rodzinie.

Jedyne czego nie polecam, to przeczekiwania problemów z nadzieją że rozwiążą się same. Że z czasem minie. Że jakoś to będzie. To że „jakoś”  być może, co wcale nie znaczy że lepiej.

 

Tekst: Magda Skomro

avengers

Pogdybajmy. Czasami mam kontakt z przebitkami rzeczywistości moich Klientów: w perswazyjnych listach od ich Bliskich, w sms’ach pełnych żalu lub pretensji, w groźbach które obcy mi ludzie zdążą wykrzyczeć przez słuchawkę telefonu, nim go odłożę. Jestem terapeutą, obowiązuje mnie tajemnica poufności i lojalność wobec Klienta. Obowiązuje mnie sojusz w którym patrzę na świat jego i tylko jego oczyma. Ale dobrze, załóżmy że dzisiaj jest ten dzień w którym do mojego gabinetu przyszedł Krewny mojego Klienta. Jak wyglądałoby to spotkanie?

T=Terapeuta; K=Krewny

A. Krewny Mściciel Sprawiedliwości
T: Dzień dobry…
K: Nie ma żadnego dzień dobry. Że ma Pani tyle bezczelności i tyle zakłamania w sobie,
żeby brać pieniądze za to co Pani robi.
T: Hmm, a co ja robię?
K: Szkodzi Pani.
T: Aha, skoro szkodzę i Pan to wie, to dlaczego Pan do mnie przychodzi?
K: Żeby Pani też wiedziała!!
T: Czyli wie Pan lepiej ode mnie co ja robię?
K: Oczywiście. Odkąd NN do Pani chodzi..zupełnie pomieszało mu się w głowie. To przez
Panią jego matka cierpi!!
T: W jaki sposób ja przyczyniłam się do jej cierpienia?
K: Cóż, powiedziała Pani, że czuje głęboki smutek kiedy NN opowiada, że jako małe
dziecko często był zamykany w pokoju na długie godziny.
T(zaciekawiony): A nie było tak?
K: To nieważne. To już i tak było, po co do tego wracać. Chyba, że taka jak Pani..
T: Czyli, innymi słowy nieważne co zrobili inni, mój Klient ma to zrozumieć i przejść do
porządku dziennego? A gdyby Pana zamykano w pokoju? I byłby Pan całkiem sam, bezbronny i
bezradny. Jakby się Pan czuł?
K: O, mnie się przydarzyły dużo gorsze rzeczy.
T: Skoro już Pan przyszedł, niech mi Pan opowie.
K: Nie będę mówił. Jak sobie wyobrażam jak Pani mówi, że jej jest smutno, bo cierpiałem
to wolałbym skoczyć z mostu..

B.Krewny Mentor
T: Dzień dobry..
K: Dzień dobry! Przyszedłem się odwołać do Pani zdrowego rozsądku.
T: Jakto?
K: Chyba Pani nie chce, żeby ludzie cierpieli.
T: Moim zadaniem nie jest pomagać unikać ludziom cierpienia tylko sobie z nim radzić.
K: Ha, ha! Świetnie! Zatem przychodzę, żeby wyjaśnić Pani co nasza Rodzina oczekuje od
Pani pracy.
T(stanowczo): Ale czy NN o tym wie?
K (zdumiony): Nie, oczywiście że nie. Przecież robimy to dla jego dobra.
T: Wie Pan, mnie obowiązuje sojusz terapeutyczny i autentyczna relacja z Klientem. W
związku z tym muszę go powiadomić, że Pan tu był i próbował nadać kierunek mojej pracy.
K: No, nie bądźmy dziećmi!
T: No właśnie! Proszę mi powiedzieć, kiedy Pan uwierzył że Pan i Pana zdanie nie liczy
się wobec zdania Rodziny?

C. Krewny Zagubiony
T: Dzień dobry..
K: Dzień dobry, przyszedłem się dowiedzieć co się dzieje z NN.
T: Co Pan czuje kiedy mnie Pan o to pyta?
K: Co proszę? No nie wiem, ciekawość?
T: Jak ta ciekawość wydarza się w kontekście Pańskiej relacji z NN?
K: Co Pani ma na myśli?
T: No, zapytał go Pan? Próbował się dowiedzieć?
K: No wie Pani, to nie wypada. On może nie chcieć..
T: Często Pan zakłada, że ludzie nie chcą z Panem rozmawiać?
K: Tak, właściwie tak…

D. Krewny wątpiący
T: Dzień dobry..
K: Dzień dobry. Ja przyszedłem się upewnić, że dobrze rozumiem.
T: A co?
K: Te metody, którymi Pani pracuje. Bo czy to możliwe, żeby dobra terapia mówiła
ludziom, żeby byli egoistami?
T: Co Pan ma na myśli?
K: NN odkąd się z Panią spotyka mówi: ja tak sądzę, ja tak uważam, mnie to nie służy.
Gdyby Chrystus tak myślał, wszyscy topilibyśmy się teraz w piekle.
T (urealniająco): NN nie jest Chrystusem.
K: No, to był tylko taki przykład.
T: Co Panu robi fakt, że NN zaczął mówić o sobie?
K: To wstrętne! Jak on może!
T: Co Pan czuje?
K: Słuszną złość.
T: Na ile ta złość wiąże się z Pana niezaspokojoną potrzebą wnoszenia siebie w świat?
K: Proszę nie odwracać kota do góry ogonem!

E.Krewny Zachwycony/Uwodzący
T: Dzień dobry..
K: Jak tu ładnie!!! NN tyle o Pani opowiadał..
T (lekko zaskoczony): Naprawdę? A co na przykład?
K: Och, że Pani jest taka mądra. I że potrafi Pani pomóc.
T: Szuka Pan pomocy?
K: Nie, ja nie..chociaż właściwie tak. Od pewnego czasu nie wiem jak z nim rozmawiać.
T: Na jakie tematy chce Pan rozmawiać?
K: Och, myślałem że mi Pani podpowie. Wy psycholodzy macie swoje sztuczki.
T: A więc chciałby Pan rozmawiać, tylko że nie ma o czym?
K: Jaka Pani zabawna. To uproszczenie, oczywiście..
T: A od jak dawna?
K: Słucham?
T: Od jak dawna nie ma Pan o czym rozmawiać z NN.
K (zakłopotany): Właściwie od zawsze.
T: To może Pan najpierw porozmawia ze mną. O czym by Pan chciał?
K (po chwili milczenia): Zaskoczyła mnie Pani. Nie przygotowałem się. Możemy umówić się za tydzień?

Krewny mojego Klienta jest pewną rolą. Poza tą rolą czasami trudno zobaczyć człowieka. Ale dopiero kiedy tego człowieka widzę, mogę zacząć dialog.
A zatem: widzę Cię. Zamiast skupiać się na moim Kliencie, poszukaj przez chwilę swojej prawdy: tego co Ciebie porusza, czego pragniesz, czego nie możesz. Jaki kawałek mojego Klienta jest w Tobie, na tyle zablokowany, wyparty, znienawidzony że ruszasz w krucjatę swojego życia byle tylko się do tego nie przyznać.
Spróbuj zacząć od siebie. Reszta przyjdzie z czasem.

Tekst: Magda Skomro, KrkUff! Filozofia życia

dancers-33395_1280
Sporo ostatnio jest w sieci artykułów, filmików i dowcipów o różnicach pomiędzy kobietami i mężczyznami. Jest i o jaskiniowcach, i kilka stron o wyzwolonych kobietach, riposty prawdziwych twardzieli, itp. itd. A jak jest naprawdę? Czy faktycznie bycie w relacji to walka płci, wygrany/przegrany, koalicje i sojusze męsko-damskie, sprzymierzenia przyjaciółek wiszących na telefonie i kumpli, którzy za brata-rodaka życie i ostatnie skarpetki?

Czytaj dalej

Jednym z najprostszych a zarazem najtrudniejszych ćwiczeń nurtu gestalt jest patrzenie sobie w oczy bez słów.

Czytaj dalej