Gdyby…Krewny Klienta w moim Gabinecie

avengers

Pogdybajmy. Czasami mam kontakt z przebitkami rzeczywistości moich Klientów: w perswazyjnych listach od ich Bliskich, w sms’ach pełnych żalu lub pretensji, w groźbach które obcy mi ludzie zdążą wykrzyczeć przez słuchawkę telefonu, nim go odłożę. Jestem terapeutą, obowiązuje mnie tajemnica poufności i lojalność wobec Klienta. Obowiązuje mnie sojusz w którym patrzę na świat jego i tylko jego oczyma. Ale dobrze, załóżmy że dzisiaj jest ten dzień w którym do mojego gabinetu przyszedł Krewny mojego Klienta. Jak wyglądałoby to spotkanie?

T=Terapeuta; K=Krewny

A. Krewny Mściciel Sprawiedliwości
T: Dzień dobry…
K: Nie ma żadnego dzień dobry. Że ma Pani tyle bezczelności i tyle zakłamania w sobie,
żeby brać pieniądze za to co Pani robi.
T: Hmm, a co ja robię?
K: Szkodzi Pani.
T: Aha, skoro szkodzę i Pan to wie, to dlaczego Pan do mnie przychodzi?
K: Żeby Pani też wiedziała!!
T: Czyli wie Pan lepiej ode mnie co ja robię?
K: Oczywiście. Odkąd NN do Pani chodzi..zupełnie pomieszało mu się w głowie. To przez
Panią jego matka cierpi!!
T: W jaki sposób ja przyczyniłam się do jej cierpienia?
K: Cóż, powiedziała Pani, że czuje głęboki smutek kiedy NN opowiada, że jako małe
dziecko często był zamykany w pokoju na długie godziny.
T(zaciekawiony): A nie było tak?
K: To nieważne. To już i tak było, po co do tego wracać. Chyba, że taka jak Pani..
T: Czyli, innymi słowy nieważne co zrobili inni, mój Klient ma to zrozumieć i przejść do
porządku dziennego? A gdyby Pana zamykano w pokoju? I byłby Pan całkiem sam, bezbronny i
bezradny. Jakby się Pan czuł?
K: O, mnie się przydarzyły dużo gorsze rzeczy.
T: Skoro już Pan przyszedł, niech mi Pan opowie.
K: Nie będę mówił. Jak sobie wyobrażam jak Pani mówi, że jej jest smutno, bo cierpiałem
to wolałbym skoczyć z mostu..

B.Krewny Mentor
T: Dzień dobry..
K: Dzień dobry! Przyszedłem się odwołać do Pani zdrowego rozsądku.
T: Jakto?
K: Chyba Pani nie chce, żeby ludzie cierpieli.
T: Moim zadaniem nie jest pomagać unikać ludziom cierpienia tylko sobie z nim radzić.
K: Ha, ha! Świetnie! Zatem przychodzę, żeby wyjaśnić Pani co nasza Rodzina oczekuje od
Pani pracy.
T(stanowczo): Ale czy NN o tym wie?
K (zdumiony): Nie, oczywiście że nie. Przecież robimy to dla jego dobra.
T: Wie Pan, mnie obowiązuje sojusz terapeutyczny i autentyczna relacja z Klientem. W
związku z tym muszę go powiadomić, że Pan tu był i próbował nadać kierunek mojej pracy.
K: No, nie bądźmy dziećmi!
T: No właśnie! Proszę mi powiedzieć, kiedy Pan uwierzył że Pan i Pana zdanie nie liczy
się wobec zdania Rodziny?

C. Krewny Zagubiony
T: Dzień dobry..
K: Dzień dobry, przyszedłem się dowiedzieć co się dzieje z NN.
T: Co Pan czuje kiedy mnie Pan o to pyta?
K: Co proszę? No nie wiem, ciekawość?
T: Jak ta ciekawość wydarza się w kontekście Pańskiej relacji z NN?
K: Co Pani ma na myśli?
T: No, zapytał go Pan? Próbował się dowiedzieć?
K: No wie Pani, to nie wypada. On może nie chcieć..
T: Często Pan zakłada, że ludzie nie chcą z Panem rozmawiać?
K: Tak, właściwie tak…

D. Krewny wątpiący
T: Dzień dobry..
K: Dzień dobry. Ja przyszedłem się upewnić, że dobrze rozumiem.
T: A co?
K: Te metody, którymi Pani pracuje. Bo czy to możliwe, żeby dobra terapia mówiła
ludziom, żeby byli egoistami?
T: Co Pan ma na myśli?
K: NN odkąd się z Panią spotyka mówi: ja tak sądzę, ja tak uważam, mnie to nie służy.
Gdyby Chrystus tak myślał, wszyscy topilibyśmy się teraz w piekle.
T (urealniająco): NN nie jest Chrystusem.
K: No, to był tylko taki przykład.
T: Co Panu robi fakt, że NN zaczął mówić o sobie?
K: To wstrętne! Jak on może!
T: Co Pan czuje?
K: Słuszną złość.
T: Na ile ta złość wiąże się z Pana niezaspokojoną potrzebą wnoszenia siebie w świat?
K: Proszę nie odwracać kota do góry ogonem!

E.Krewny Zachwycony/Uwodzący
T: Dzień dobry..
K: Jak tu ładnie!!! NN tyle o Pani opowiadał..
T (lekko zaskoczony): Naprawdę? A co na przykład?
K: Och, że Pani jest taka mądra. I że potrafi Pani pomóc.
T: Szuka Pan pomocy?
K: Nie, ja nie..chociaż właściwie tak. Od pewnego czasu nie wiem jak z nim rozmawiać.
T: Na jakie tematy chce Pan rozmawiać?
K: Och, myślałem że mi Pani podpowie. Wy psycholodzy macie swoje sztuczki.
T: A więc chciałby Pan rozmawiać, tylko że nie ma o czym?
K: Jaka Pani zabawna. To uproszczenie, oczywiście..
T: A od jak dawna?
K: Słucham?
T: Od jak dawna nie ma Pan o czym rozmawiać z NN.
K (zakłopotany): Właściwie od zawsze.
T: To może Pan najpierw porozmawia ze mną. O czym by Pan chciał?
K (po chwili milczenia): Zaskoczyła mnie Pani. Nie przygotowałem się. Możemy umówić się za tydzień?

Krewny mojego Klienta jest pewną rolą. Poza tą rolą czasami trudno zobaczyć człowieka. Ale dopiero kiedy tego człowieka widzę, mogę zacząć dialog.
A zatem: widzę Cię. Zamiast skupiać się na moim Kliencie, poszukaj przez chwilę swojej prawdy: tego co Ciebie porusza, czego pragniesz, czego nie możesz. Jaki kawałek mojego Klienta jest w Tobie, na tyle zablokowany, wyparty, znienawidzony że ruszasz w krucjatę swojego życia byle tylko się do tego nie przyznać.
Spróbuj zacząć od siebie. Reszta przyjdzie z czasem.

Tekst: Magda Skomro, KrkUff! Filozofia życia