Mam takie dni, kiedy ponuro patrzę na swoje życie

Mam takie dni, kiedy ponuro patrzę na swoje życie i mówię: zamiast lepiej jest coraz gorzej… Znacie to?

To trudne dni, gdzie sama w sobie podkopuję wiarę w to, że to co robię i tak jak żyję ma sens. Jestem wtedy wyczulona na to co kto mówi. Na przykład: och Magda, dużo lepiej byłoby gdybyś tam została/tego nie powiedziała/zachowała się inaczej. Bo to oznacza, że się mylisz/jesteś w błędzie/nie wiesz co dla Ciebie dobre.

Siadam wtedy i analizuję dziesiątki razy to co zrobiłam, to jakie były rozwiązania, decyzje które podjęłam. Próbuję się usprawiedliwiać, szukam argumentów dlaczego postąpiłam tak a nie inaczej.
Pewnego dnia, moja córka Ewka słuchając tych wynurzeń, dobrotliwie powiedziała:

Mama, zostaw to, TO JUŻ BYŁO.

I miała rację. Pakowałam całą swoją energię w coś co już tak naprawdę nie istniało, tocząc w głowie nieustanny dialog, który miał usankcjonować moje działania. Dać mi prawo do takiej a nie innej decyzji. Ale to już było, traciłam energię na coś na co już nie miałam wpływu zamiast zajmować się tym na co mam wpływ, a to coś nazywa się TERAZ.
Wyobrażacie sobie, co by było możliwe gdybyście całej energii rozpamiętywania użyli do zmian w tym momencie, w którym jesteście? Wow, ale tornado! Nikt i nic by się nie oparło.

Często mówicie: no ale tamci inni, mówią że jednak robię źle.
Tamci inni często sami stoją na swoim progu do zmian i kiwają się w dwie strony licząc, że ktoś lub coś zmieni sytuację za nich.
Jeśli odchodzisz z pracy, której nie lubisz, gdzie każdego dnia ludzie wymiotują i biorą proszki na uspokojenie, żeby przetrwać nie dziw się, że oni kiedy mówisz: może być inaczej więc idę, nie są po Twojej stronie.
Mówią Ci: gdzie indziej jest tak samo, lepiej nie będzie, za co będziesz żył. Jeśli u Ciebie z kasą bywa później różnie, oddychają z ulgą i mówią: no właśnie, źle zrobił/zrobiła. Jak dobrze, że ja tu jestem. Uff..
Jeśli chcesz odejść ze związku, w którym cierpiałeś/cierpiałaś a Twoi Rodzice ze względu na „dobro dzieci” zostali ze sobą, chociaż się nienawidzą i nie rozmawiają ze sobą od lat, naprawdę nie dziw się że Ci powiedzą: „dziecko wytrwaj, przecież obiecałaś/eś”. Dowiesz się, że jesteś egoistą, że nie bierzesz pod uwagę innych, że jak raz podjąłeś decyzję (często w ciemno), to teraz za nią płać.
I tak dalej…

Słuchamy takich głosów, nie umiejąc obronić swoich racji, stanąć po swojej stronie. Zaakceptuj to co jest prawdą: tak obiecywałam, tak nie wiem co będzie, tak mogę zarabiać mniej i nie mieć pracy i równocześnie nie bierz całej reszty: ale to nie oznacza że jestem zły, że nie biorę pod uwagę innych, że moje decyzje są złe.

Twoja droga jest Twoim wyborem. Twój proces ma służyć Tobie a nie innym. To co jest dla Ciebie dobre, dla kogoś może być katastrofą.
Weź zatem głęboki wdech i idź w stronę, gdzie prowadzi Cię serce.